- Pułaskiego 103 Konstancin-Jeziorna
- Dzisiaj 7:00 do 24:00
Klinika weterynaryjna znajduje się przy ulicy Pułaskiego 103 w Konstancinie-Jeziornej. Oferuje standardowy wachlarz usług weterynaryjnych, kierowany głównie do mieszkańców jako jedna z wielu placówek weterynaryjnych w Konstancinie-Jeziornej. Dane były aktualizowane przez nas
Klinika weterynaryjna nie posiada pakietu informacyjnego w portalu vetopedia. Z tego też względu nie są widoczne usługi jakie świadczy placówka ani nie jest możliwe ich wyszukiwanie.
O usługi lecznicy należy pytać pod podanym numerem telefonu.
Godziny otwarcia
- Poniedziałeknieczynne
- Wtoreknieczynne
- Środanieczynne
- Czwarteknieczynne
- Piąteknieczynne
- Sobotanieczynne
- Niedzielanieczynne
Usługi
Klinika weterynaryjna nie posiada pakietu informacyjnego w portalu vetopedia. Z tego też względu nie są widoczne usługi jakie świadczy placówka ani nie jest możliwe ich wyszukiwanie.
O usługi lecznicy należy pytać pod podanym numerem telefonu.
Usługi
Klinika weterynaryjna nie posiada pakietu informacyjnego w portalu vetopedia. Z tego też względu nie są widoczne usługi jakie świadczy placówka ani nie jest możliwe ich wyszukiwanie.
O usługi lecznicy należy pytać pod podanym numerem telefonu.
Specjalizacje lekarzy
- Choroby psów i kotów
- Chirurgia weterynaryjna
- Radiologia weterynaryjna
- Rozród zwierząt
- Choroby zwierząt futerkowych
- Prewencja weterynaryjna i higiena pasz
- Weterynaryjna diagnostyka laboratoryjna
Leczone zwierzęta
- koty
- płazy
- psy
- gady
- zwierzęta futerkowe
- gryzonie
Dziedziny medycyny
- chirurgia
- dermatologia
- kardiologia
- radiologia
- neurologia
- okulistyka
- onkologia
- ortopedia
- położnictwo
- ginekologia
- rehabilitacja
- urologia
- alergologia
- stomatologia
Twój adres email pozostanie wyłącznie do naszej wiadomości i nie będzie wyświetlany ani przekazany właścicielowi lecznicy.
Opinie o lecznicy
Moim zdaniem bardzo duzo zmienilo sie w tej lecznicy oczywiscie na plus .Jest czysciutko obsluga bardzo mila Czlowiek czuje sie wysluchamy i zrozumiany lekarze doglebnie badaja pacjenta i sa naprawde skupieni bardzoile wspomnienia z wizyty napewno wrócimy nie raz
Już drugi raz spotykam się z dr. Kubickim. Oceniam go bardzo źle. Zła umiejętność postępowania ze zwierzętami ,kontakt z właścicielem zwierzaka katastrofalny.Wydana zła diagnoza.Nie polecam.
w listopadzie nie wykryli babeszjozy u mojej 7. letniej suczki. Zoperowali rzekomego guza i oszukali mnie, że narząd śledziony nie jest psu potrzebny do życia, wycięli go, przez co suczka zmarła. O śmierci suni poinformowano mnie telefonicznie, zjawiłam się w przeciągu 15 minut, a pies śmierdział, jakby leżał już parę godzin. Właściciel jest okropnie niemiły, nie zna się na leczeniu, nie potrafi udokumentować wydanej kwoty. Gdyby nie pomyłka tych lekarzy moja psica nadal by ze mną była.
2 listopada 2014 po godzinie 13 pojechałam z moją 7 letnią (młodą!) suczką beagle do Wetmedyka24h w Konstancinie- Jeziornie, ponieważ wszystko wskazywało na to, że Lucy ma babeszjozę. Od razu przyjął nas dr Kubicki i rozpoczął badania. Od razu stwierdził, że to babeszjoza, miała temperaturę 40,7, nie chciała jeść, chodzić, miała biegunkę, blade dziąsła. Pobrał krew do badań i po chwili wrócił mówiąc, że nie ma bakterii, więc szukamy dalej. Zdziwiła mnie szybkość z jaką dr Kubicki wykonał badania, ale miałam do kliniki pełne zaufanie, gdyż leczę tam psy od kilku lat, a miesiąc wcześniej wyleczyliśmy z babeszjozy moje szczenię. Lekarz szukał dalej, mówił, że na pewno ma zapalenie trzustki, ale nie odpowiadają mu objawy. Zrobił usg jamy brzusznej, gdzie na śledzionie znalazł guza. Stwierdził, że trzeba go szybko operować, bo suka nie przeżyje. Jednak nadal podkreślał, że nie pasują mu objawy i zachowanie psa, mimo to, nie skonsultował Lu z innym lekarzem, ani nie powtórzył badań na babeszjozę. Szybko zadzwonił do chirurga (jednocześnie właściciela kliniki) i wieczorem, ok. 19 Lusia była operowana. Po operacji odwiedziliśmy Lucy, oczywiście, jak zwykle przemiły dr Kubicki wyszedł do nas opowiedzieć operację. Powiedział, że chirurg, dr Kalinowski , zastanawiał się nad operacją, bo pies był w ciężkim stanie, jednak on nakazał mu ją wykonać. Mówił, że guz już się rozpadał, zaczął pytać o sterylizacje, bo miała brzydkie zrosty, wycięli fragment jajnika (czego nigdzie nie napisali), po prostu mydlił oczy i stan psa zwalał na wszystko tylko nie siebie. Chirurg dał zalecenia, zostawił leki i pozwolił następnego psa zabrać psa do domu, jednak dr Kubicki cały czas kazał nam przyjeżdżać na kroplówki itd., bo nadal nie pasuje mu zachowanie i biegunka psa, mimo to nadal nie powtórzył badań na babeszjozę. Cały czas chciałam płacić za badania, lecz słyszałam „po wszystkim”. W poniedziałek (3.11.14) przyjechaliśmy po Lucy, dr Kubicki dał nam zastrzyk z morfiną, aby psa nie bolało, pokazał torebkę z lekami od chirurga, ale nie chciał jej wydać i kazał przyjechać jutro zostawić sunię na cały dzień, bo nie pasuje mu stan psa. We wtorek (4.11.14) Lusia zachowywała się lepiej, rano pojechałyśmy do kliniki, przyjęła nas dr Patrycja Kalisiewicz, zrobiła morfologie i mimo tego, że dr Kubicki kazał ją zostawić, ona kazała ją zabrać, dała antybiotyk do domu i kazała przyjechać wieczorem na kroplówkę i do dr Kubickiego. Oczywiście tak zrobiliśmy. Lucy miała bardzo wytrzeszczone oczy, nigdy nie widziałam czegoś takiego, ale dr Kubicki to zignorował. Wieczorem wypuścił nas do domu. Cały czas chciałam zapłacić za leczenie, jednak nadal słyszałam ‘po wszystkim’. W środę (5.11.14) od 5 rano Lucy dziwnie oddychała, wytrzesz był ogromny, nie chciała pić itp. Tego dnia przyjechałam do nich ze szczeniakiem zrobić morfologię i opowiedziałam o tym, co dzieję się z Lucy. Lekarz się przeraził i kazał natychmiast ją przywieźć. Za morfologię zapłaciłam od razu i usłyszałam od własiciela Konrada Kowalczyka oburzone „czemu tu jest taki dług?”. Wróciłam do domu, oddech psa był bardzo przyśpieszony, nie mogła ustać na łapach, chwiała się, zęby, dziąsła, uszy były całe żółte, siku było zakrwawione. Zawiozłam ją do nich przed godziną 11, przyjęła nas pani doktor, a dr Kubicki wpadł i gdy ją zobaczył od razu zniknął. Dr Patrycja Kalisiewicz powiedziała, że musi zostać u nich 2 dni, a ja mam teraz jechać do domu i czekać na telefon. Około godziny 14:30 zadzwonił dr Kubicki i poinformował, że Lucy ma babeszjozę, co się zdarza po wycięciu śledziony, nawet gdy pies nigdy nie chorował i nie miał kleszcza, dodał, że bez tego narządu bardzo trudno o ratunek, zapomniał o tym wspomnieć przed operacją, wręcz zapewniał, że śledziona jest do niczego nie potrzebna. Od razu pojechałam odwiedzić Lusię, dr Kubickiego już nie było. Zapytałam wprost dr Kalisiewicz jakie są szanse na to, że dożyje jutra, na co usłyszałam „rokowania są ostrożne”, zostawiła mnie z Lucy samą, ale po chwili wróciła spytać „czy już?”. Nikt nie raczył powiedzieć, że suni zostało kilka godzin, wręcz chcieli się mnie pozbyć z kliniki. O godzinie 19:09 dostałam TELEFON, że Lucy odeszła, po 10minutach już byłam w klinicie. Kiedy lekarze mnie zobaczyli strasznie się zdziwili, plątał im się język, jakby mieli coś na sumieniu. Spytałam czy to kleszcz, na co usłyszałam „yyy, tak”. Na miejscu był chrirug i właściciel kliniki dr Tomasz Kalinowski, który powiedział nam, że takie rzeczy się nie zdarzają, że Lucy to przypadek jeden na milion, nigdy nie słyszał o czymś takim, żadne książki nie opisują takiego czegoś. Dodał, że operacja poszła dobrze, guz był ładny i jeszcze się nie rozpadał, dr Kubicki mówił inaczej, zapewniał, że sytuacja była krytyczna. Następnego dnia przyjechaliśmy po Lucy, gdzie znowu w oczach lekarzy zobaczyliśmy zdziwienie i strach. Po prosiłam o rzeczy Lucy, których dość długo szukano. Wyglądało to tak, jakby wszyscy wiedzieli, że dr Kubicki popełnił błąd, że źle zdiagnozował chorobę i odebrał psu szansę na życie. Po południu pojechałam z mamą do kliniki po szczegółowy rachunek, poprosiłyśmy właściciela kliniki, wyszedł drugi właściciel Konrad Kowalczyk, cały roztrzęsiony, drżały mu dłonie i głos. Wszyscy doskonale wiedzieli co się stało, co zrobili Lucy i że od początku była to babeszjoza. Nie umiał dobrze przedstawić rachunku, zaczął się mieszać, przeszkadzały mu nasze argumenty. W rezultacie, co jest najmniej ważne, wyszło 80zł za dużo. Zapytał go, czemu jego lekarze nie powtórzyli Lucy badań, czemu zapobiegawczo nie dostała leku na babeszjozę, stwierdził, że nie można, ale kiedy powiedziałam mu, że Furia po 2 tygodniach dostała taki lek, mimo braku bakterii zmienił zdanie. Zaczął porównywać leczenie psa do naprawy samochodów, czy telewizorów. Powiedziałam mu, że mam świadomość, że dla niego śmierć psa to coś normalnego, chociaż nie powinno być, bo są od tego, aby leczyć a nie zabijać, i że te psy są mu obojętne. Odpowiedział, że też ma psy, ale mam rację, że te tutaj traktuje zupełnie inaczej. Kiedy powiedziałam mu, że Lucy nie mogła zachorować na babeszjozę w środę, jak wszyscy mówili, bo to było ostatnie stadium choroby – trudność w oddychaniu, żółtaczka, właściciel powiedział, że mam rację. Powiedziałam mu, że dr Kubicki zabił mi psa, niestety nie zaprzeczył, nie bronił lekarza. Wiem, że babeszjoza to śmiertelna choroba i mimo wszystko Lusia mogła tego nie przeżyć, ale wiem, że przy dobrej diagnozie, gdyby powtórzyli badanie krwi, miała ogromne szanse, bo była naprawdę silna. Operacja guza, którego dr Kubicki znalazł przez przypadek, mogła poczekać. Właściciel kliniki Konrad Kowalczyk utwierdził mnie w tym, że nie leczyli mojego psa na to, co powinni, że umierała od 2 listopada. Wycinając jej śledzionę nie dali szansy na przeżycie, wręcz ją odebrali, a pies odchodził 4 dni w męczarniach, bólu, zimnie i w klinice beze mnie. Wetmedyka24h mnie okłamała, dr Kubicki od początku wiedział, że operuje chorego na co innego psa, nie dali jej żadnej szansy. Zabili młodą silną, pełną chęci do życia Lucy. Wiem, że życia Lucy nic już nie odda, chcę tylko, aby żaden pies nie został tak potraktowany, nie musiał umierać w cierpieniu i żeby lekarze z Wetmedyka24h badali psy 100x, zanim odbiorą im szansę na życie.