2012-09-03 22:24 1036
Zależy mi aby przestrzec wszystkich przed lekarzem Wojciechem Roczniak. Pojechałam wczoraj z chorym zakichanym, niejedzącym kotem do lecznicy. Miałam nieprzyjemność spotkać tego weterynarza, pan spojrzał na kotka, wytarł jej gile, dał zastrzyk, kazał zapłacić 140 zł, przyjść jeszcze 3 razy co drugi dzień. Aha! I poradził aby kotka nie wychodziła na dwór. Ok - uspokoił mnie, ale dziś rano patrze, kot coraz gorzej, znowu nie je i ledwo chodzi. Pojechałam więc drugi raz bo się przestraszyłam. Miałam tym razem odrobinę szczęścia spotkać dr Annę Szadkowską oraz technika panią Danusie. Panie tylko spojrzały i od razu stwierdziły,że kot jest w okropnym stanie, że jest okropnie odwodniony. Nie wiem co z kotką będzie, być może nie uda nam się jej uratować, ale proszę sobie wyobrazić jakim człowiekiem musi być lekarz, który tak traktuje swoich pacjentów, a nasze zwierzątka?