Agresja u kotki

Witam. Historia jest dość długa. Kupiłam sobie półrocznego kota hodowlanego. Obecnie ma dwa i pół roku. Jest wychowywana w domu. Mnie traktowała jak swoją "mamę" a resztę domowników "tolerowała", jednak nigdy nie wykazywała agresji. W czerwcu zabrałam ją na wystawę kotów. Było to dla niej duże wyzwanie, wykazywała duże zdenerwowanie ale nie była agresywna. Dwa tygodnie później zabrał ją na wystawę inny z domowników i od tej pory zaczęły się problemy. Nie zdołali jej wystawić i osobie, która się nią zajmowała, wbiła się w dłoń uszkadzając ścięgno. Następnie zaczęła się odnosić agresywnie do mnie ale za każdym razem tylko po tym, jak ją zdejmowałam z rąk. Momentalnie odwracała się w moją stronę i zdarzało się, że się na mnie rzucała, jednak krzywdy mi nie robiła. Myślałam, że jeżeli się okoci, to jej po części przejdzie. Jednak myliłam się. Urodziła 3 kociaki. Zamieszkała tylko w moich dwóch pokojach, przez co nie wpuszczała do nich nikogo poza mną (chyba, że osoba która chciała wejść była ze mną). Gdy chciałam podejść do kociaków to nie stawiała oporów. Nawet urodziła w nocy w łóżku. Pewnego razu skoczyła na moje plecy, gdy się schylałam do jednego z kociąt. Myślałam, że mnie może pomyliła z kimś innym i nie zareagowałam. Dwa kociaki już oddałam, jednak został jeden 4-miesięczny. Doszło do takiej sytuacji, że mając kociaka na kolanach, ten na nią nasyczał i wtedy wpadła w furię. Zaczęła atakować mnie i maluszka. Jestem cała pokaleczona bo nie dała mi szans wyjść z pokoju, dopiero interwencja domowników pomogła mi się uwolnić. Tak od tej pory siedzi zamknięta w pokoju, ciągle zaczajona i ze wzrokiem wbitym na drzwi. Kociak panicznie się jej boi, gdy go zbliżam do zamkniętych drzwi zaraz się cały jeży i trzeba później ok. Pół godziny uspokajania go. Poza tym zachowuje się normalnie. Próbowałam też jakoś zaczepić kotkę ale albo nie reaguje na mnie w ogóle, patrzy ciągle pustymi oczami, albo fuczy a teraz na trzeci dzień zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Myślałam też, że jeżeli wrzucę kociaka do pokoju to może jakoś "wyjaśnią rachunki", jednak kociak cały czas syczał na nią i się chował a kotka siedziała i obserwowała go gotowa do skoku. W końcu go stamtąd zabrałam. To też nie jest wina tego, że poświęcałam jej mniej czasu niż kociakom. Boję się, że to coś się dzieje w jej głowie i bardzo bym chciała poznać waszą opinię na ten temat. Z góry dziękuję bardzo za odpowiedź. Patrycja pasek

Odpowiedź

Problem opisany przez Panią jest bardzo poważny. Kot prawdopodobnie nie był przygotowany psychicznie ( być może ma taki charakter) do wystaw i one właśnie spotęgowały stres. Aby rozwiązać ten problem potrzebna jest wizyta behawiorysty u państwa w domu, który rozpocznie proces leczenia kota, inaczej stan kotki będzie się pogarszał. Nie pisze Pani, jakiej kot jest rasy, ani z jakich warunków został zabrany. Warto byłoby skontaktować się z poprzednim hodowcą, może uzyska Pani dodatkowe informacje, które pomogą w leczeniu. Niewykluczone, że kotkę czeka sterylizacja, jednak o tym zdecyduje lekarz-behawiorysta. Do czasu znalezienia specjalisty proszę zostawiać kota w spokoju, nie konfrontować go na siłę ani z domownikami ( nie zaczepiać, nie szukać kontaktu w sposób bezpośredni, ewentualnie poprzez pokarm lub zabawę) ani z innymi kotami ( absolutnie nie wolno zamykać 2 kotów w jednym pokoju dla "wyjaśnienia rachunków"). Można sobie pomóc preparatem Feliway lub Stresnal, jednak ostatecznie konieczna jest terapia behawioralna.

  • Odpowiedzi udzielił:

    Konsultant portalu vetopedia.pl