Kocie legendy

W opowiadaniach o niezwykłych kotach często przewija się wątek ich odwiecznego wroga - psa. W legendach miejskich często przewija się wątek małego pieska, którego upolował kot, mylnie wziąwszy go za szczura. Są one zasadniczo bardzo podobne, w większości z nich zmienia się jedynie układ między posiadaczami kota i psa (nowożeńcy, sąsiedzi, nabywcy nowego zwierzęcia) lub rasa zwierząt.
Jedna z takich opowieści opisuje małego pieska rasy chihuahua, którego pewne małżeństwo przemyciło z Meksyku. Domowy kot zaatakował chore szczenię chcąc je uśmiercić. Po wizycie u weterynarza niefortunni właściciele dowiedzieli się, że domniemany psiak to jedynie większych rozmiarów szczur. W tym wypadku kot okazał się bohaterem, ale w wielu podobnych legendach kot bierze szczeniaka za szczura, co odzwierciedla powszechy stosunek do miniaturowych psów jak i obraz kota jako krwiożerczego predatora.

W opowiadaniach o niezwykłych kotach często przewija się wątek ich odwiecznego wroga - psa. W legendach miejskich często przewija się wątek małego pieska, którego upolował kot, mylnie wziąwszy go za szczura. Są one zasadniczo bardzo podobne, w większości z nich zmienia się jedynie układ między posiadaczami kota i psa (nowożeńcy, sąsiedzi, nabywcy nowego zwierzęcia) lub rasa zwierząt.
Jedna z takich opowieści opisuje małego pieska rasy chihuahua, którego pewne małżeństwo przemyciło z Meksyku. Domowy kot zaatakował chore szczenię chcąc je uśmiercić. Po wizycie u weterynarza niefortunni właściciele dowiedzieli się, że domniemany psiak to jedynie większych rozmiarów szczur. W tym wypadku kot okazał się bohaterem, ale w wielu podobnych legendach kot bierze szczeniaka za szczura, co odzwierciedla powszechy stosunek do miniaturowych psów jak i obraz kota jako krwiożerczego predatora.

Zjedzony pudelek

Pewien człowiek kupił pudelka toy, ostrzygł go modnie w pomponiki i sprawił mu maleńkie buciki oraz płaszczyk na brzydką pogodę. Pewnego dnia złożyło się tak nieszczęśliwie, że małego przebierańca zobaczył kot z sąsiedztwa; wziąwszy go za dziwacznego gryzonia upolował i zabił. Nie była to wina pieska, że skończył w kociej paszczy wystrzyżony jak ozdobny krzaczek i wykokardkowany - mit ten wytyka właścicielom psów nadopiekuńczość, której efektem jest bezwolny, całkowicie niezdolny do obrony czy walki piesek-maskotka. Tymczasem kotu przypadł wizerunek silnej i niezależnej istoty.

Morderstwo w ogrodzie

Czasami tematem psio-kocich opowieści jest uciążliwy sąsiad, jak np w tej o pewnej kobiecie posiadającej ogromnego kosmatego kota, który z racji podeszłego wieku nie był napastliwy wobec innych zwierząt. Choć jednak zwierzę nie było uciążliwe dla nikogo, sąsiad kobiety, który bardzo nie lubił kotów, a zwłaszcza ich nawyku wylegiwania sie na jego rabatkach, kupił sobie psa aby wypłoszyć ze swojego podwórka koty. Wybrał japońskiego czina, jako że nie chciał mieć w domu wielkiego ubłoconego i śmierdzącego psiska. Niestety, okazało się, że piesek robił w ogrodzie znacznie większe szkody niż wszystkie koty razem wzięte. Stary kot wiedział, że do ogródka sąsiada nie wolno mu wchodzić, ale naruszał konsekwentnie ten zakaz. Zobaczywszy tam pewnego dnia maleńkiego pieska, pomylił go ze szczurem i przyniósł dumnie upolowane zwierzątko na próg domu swojej pani.
W tej historii poruszony został problem kotów niszczących i brudzących w ogrodach sąsiadów - jest to częsty powód niezgody miedzy posiadaczami kotów i ogrodów. Ci ostatni chętnie kupują sobie psy w nadziei odstraszenia nieproszonych gości. Tym razem mit obrazuje pogardę wobec psów o małych rozmiarach i szyderczy stosunek do ludzi nadmiernie dbajacych o swoje kwiatki.

Wskrzeszony królik

"Wskrzeszony królik" i kocia wersja tej legendy to komedia pomyłek i nieporozumień. Jej najpopularniejszą formą jest właśnie "wskrzeszony królik", w której kot po nocnym polowaniu przynosi do domu martwego królika sąsiada, umazanego całego we krwi i błocie. Przerażony własciciel kota myje i suszy królika i rankiem wkłada go z powrotem do klatki jakby nigdy nic. Właściciel królika nie może uwierzyć własnym oczom; martwy królik, którego wczoraj sam pochował w ogrodzie powrócił!
W podobnym micie o kocie i psie pewna kobieta, właścicielka psa, zwykle dokarmiała kota sąsiada podczas jego wyjazdu. Pewnego dnia, tuż przed przyjazdem właściciela kota, przerażona odkrywa, że jej pies zamordował nieszczęsnego mruczka. Zdesperowana pierze i suszy martwe zwierzątko, które całe umazane jest w ziemi i umieszcza je na ulubionym fotelu tak jakby spało. W dniu powrotu sąsiada z jego domu rozlega sie histeryczny krzyk: ktoś wykopał nieszczęsnego kota, który umarł jeszcze przed wakacjami i położył je w domu - co za niesmaczny żart!
Czasami własciciel psa kupuje identycznego kota na zamianę i zszokowany sąsiad znajduje w domu cudem wskrzeszonego ulubieńca. W innych przypadkach własciciel kota "umiera z wrażenia" sądząc, że zakopał żywe zwierzę, które wydostało się z grobu.
Historia ta ma jeszcze dziesiątki innych wersji, w których ofiarą jest królik lub gołąb pocztowy, perliczka lub chińska kurka "zabita" przez kota z sąsiedztwa. Wszystkie one obrazują odwieczną antypatię pomiędzy posiadaczami zwierząt, które nie żyją w zgodzie.

Pewien emeryt przygarnął kota ze schroniska. Była to krzyżówka maine-coona; ogromny i rozrośnięty kocur. Choć przekonywano go, by wybrał jakiegoś innego kota, gdyż ten olbrzym o wadze 12 kilogramów jest skrzyżowany z rysiem i bardzo niebezpieczny, on sie uparł. Nie przekonago nawet incydent, w którym jego kocisko rzuciło sie na maltańczyka sąsiadów i zagryzło go. Zmienił zdanie i uśmiercił kota dopiero wtedy, kiedy ten zapolował na małe dziecko.
W Ameryce maine-coon jest częstym bohaterem opowieści o kocio-psich animozjach. Po pierwsze dlatego, że jak "wszyscy wiedzą" jest pół kotem pół rysiem; to nieprawda, tak samo jak to, że jest on kotem skrzyżowanym z szopem praczem - to zwykły domowy kot. Po drugie dlatego, że jest on kotem chodzącym własnymi drogami i kapryśnym. Mainecoon jest w zasadzie spokojnym stworzeniem, ale jak wszędzie i tu zdarzają się złośliwe lub nieutemperowane osobniki. Trzecim powodem jest jest ich duży rozmiar, opowieści o ich wielkości są radośnie rozpowszechniane przez media (zwłaszcza w Angli gdzie rasa zawitała pierwszy raz w Europie), a dotyczą przede wszystkim osobników otyłych lub przekarmionych. Większość kotów tej rasy nie przekracza dziewięciu kilogramów, dodatkowo dla urozmaicenia standartowej wersji w tym opowiadaniu rasę przedstawia się jako półdzikich krwiożerczych drapieżców, podczas gdy w rzeczywistości mainecoony są raczej łagodnymi olbrzymami. Powyższa historyjka przypisuje wielkim rozmiarom wielką agresję, co często zdarza się wśród rodzaju ludzkiego.

Śmierć z tęsknoty

Kolejna wersja mitu o kocie pożerającym psa znowu dotyczy maleńkich chihuahua.
Pewne małżeństwo na czas wyjazdu powierzyło swojego ukochanego pieska rasy chihuahua zaprzyjaźnionym sąsiadom. Sąsiedzi, choć zachwyceni tym miłym obowiązkiem, mieli jednak pewne obawy jak zareaguje na przybysza ich olbrzymi wojowniczy kocur. Ten zabijaka miał złą sławę w okolicy, bał się go nawet listonosz. Pierwszego dnia pobytu małego pieska w gościnie, pozwolono mu wyjść i pomyszkować na podwórku i w ogrodzie. Piesek uszczęśliwiony wolnością wybiegł szczekając piskliwie. Jakiś czas poźniej ludzie zaniepokojeni przedłużającą się ciszą wyszli zobaczyć co się dzieje. Ku swemu przerażeniu zobaczyli swojego kota leżącego przy werandzie i pożerającego małego chihuahua. Wyrwali nieszczęsne ciałko z kocich pazurów i wymyślili odpowiednią historię do całego tego zdarzenia, tak aby oddalić podejrzenia od własnego ulubieńca. Mały nerwowy piesek rozchorował się z tęsknotyza swoimi państwem tak bardzo, że nawet weterynarz nie mógł go uratować, żeby nie narażać zwierzatka na cierpienia uśpiono je.
Kiedy właściciele psa powrócili, sasiedzi zaprosili ich do środka i opowiedzieli zmyśloną historię o chorobie szczeniaka, o tym jak popędzili z nim do weterynarza i , kiedy nie pozostało nic innego do zrobienia, skremowali zwłoki (to ostatnie było akurat prawdą). Zasmuceni właściciele tłumiąc płacz podziękowali sąsiadom za opiekę nad zwierzątkiem i jego pochówek i wrócili do domu. Po godzinie odwiedzili jednak znów sasiadów, wcale nie nastawieni przyjaźnie; "Czy na pewno nasz psiak umarł z tęsknoty?" zapytali groźnie, pokazując przy tym zakrwawioną, na wpół zjedzoną głowę chihuahua, którą znaleźli pod drzwiami swojego domu.

data publikacji artykułu: 2017-06-22

Popularne teraz

Komentarze