Choroba psiego nosa

W związku z pracą męża, przenieśliśmy się na kilka lat do Kazachstanu. Opieka medyczna dla zwierzat jest tu poniżej wszelkich norm dlatego proszę o pomoc. Mój pies, owczarek niemiecki ma od pół roku problemy z nosem. Początkowo myśleliśmy, ze opalił sobie wierzch nosa i dlatego marszczy mu się skóra (nigdy dotąd nie przebywał w tak ostrym słońcu). Po dłuższym czasie nos zaczął się łuszczyć i stał się miejscami różowy (natychmiast udaliśmy się do lekarza, ale o tym na końcu). Zaczęły różowiec od środka dziurki od nosa. Następnie pojawiały się lekko krwawiące strupy. Teraz mam wrażenie, że skora powyzej nosa zaczyna sie robic sucha i boje sie ze choroba sie rozszerza. pierwsze objawy wystapily kilka miesiecy temu.
choroba nie wydaje się być zakaźna, szczeniaki dotykające nosa psa i jedzące z jego miski nie zaraziły się.

Zastosowane leczenie.

W podobno dobrej klinice zrobiono wymaz. Analiza wykazała, że to są proste powszechnie występujące bakterie, które musiały dostać się pod skórę na skutek urazu (nie było urazu). Zalecono antybiotyk (bardzo silny i w ogromnej dawce, dwa razy dziennie zastrzyki, których nie miał kto podawać) wykluczono grzybice.
Dziwne było to, że na wynikach wymazu zaznaczono, że z tej samej grupy antybiotyków jeden działa, a inne nie. Generalnie wyniki były niespójne. Pokazałam je lekarzowi (ludzkiemu) powiedział, że MUSIAŁA zajść pomyłka.
Udałam się do innego lekarza wet ( nie mam pewności czy to byli lekarze czy technicy wet.- bardzo młodzi i kompletnie bezradni), ten potwierdził niespójność wyników wymazu. Powiedział, że to się często zdarza bo w laboratoriach jest brudno (???) i zrobił kolejny wymaz.

Wyniki były sprzeczne. WYKLUCZONO BAKTERIE. Znaleziono grzyb phylaphora.

Na wypadek gdyby pierwsze wyniki byly jednak dobre, pies dostal antybiotyk o szerokim spektrum dzialania (lekarz pokazal mi na ulotce nazwe "znalezionej bakterii" oraz tabletki przeciwgrzybicze, gdzie rowniez na ulotce znajdowala sie nazwa znalezionego grzyba.

Oprocz tego zastosowano opatrunek w kleju (na spirytusie, pies wyl z bolu)

Po 10 dniach leczenia, pomimo braku widocznej poprawy lekarz zalecil koniec terapii (mowil ze nos musi sie zagoic w swoim tempie) no i sie nie zagoil. Choroba sie pomalu rozwija. Pies cierpi. Kolejno pojawiaja sie "luski" ktore potem lekko krwawia. Lekarz ktory zalecil terapie, mowi ze nie wie co dalej robic, bo zrobilismy to co trzeba.

Jestem zrozpaczona. Bardzo prosze o pomoc.
Anka Kaminska

Odpowiedź

Witaj. Temat trudny i wymagajacy. Mysle, ze bez wizyty u doswiadczonego dermatologa sie nie obedzie. Konieczne: porzadny wywiad, zeskrobiny, wymaz - watpliwy dopoki co, badanie krwi, wreszcie wziecie pod uwage chorob z autoagresji.

Powodzenia

  • Odpowiedzi udzielił:

    Konsultant portalu vetopedia.pl