Pies oszalał.

Witam.
Przygarnęliśmy psa (Seter Irlandzki, wtedy miał 11lat, teraz ma 12) od kobiety, która była poważnie chora, więc przez to nie miała jak się nim opiekować. Ta kobieta niestety zmarła już jakiś czas temu, więc nie możemy się jej zapytać jak sobie radziła z psem.
Zanim jednak przedstawię główny problem, to opiszę rzeczy, które bardzo utrudniają wszelkie próby zapanowania nad tym seterem. Odkąd go wzięliśmy, to nie reaguje on na swoje imię (Milo).
Jest to pies wyjątkowo uparty, przykładowo - jeśli zamknie mu się jakiś pokój, a on tam chce wejść, to będzie stał pod tym pokojem nawet i pół dnia i drapał w drzwi. I prawie, że nie da się go odciągnąć.
Do tego tak przeraźliwie szczeka. Jakby mu się straszna krzywda działa.
W domu jest bardzo dobrze traktowany, nikt na niego nie krzyczy, nie bije, on zresztą nawet nie stwarzał większych problemów. Dostaje często jeść, pić, jest głaskany, jak tylko chce, często z nim wychodzimy do ogródka (bardzo dużego, więc ma trochę przestrzeni), bawimy się z nim itd. Zdecydowanie bardziej wolał zawsze przebywać z nami, w domu. Uwielbiał towarzystwo.
Problem jednak zaczął się około miesiąc temu. Prawdopodobnie suczka sąsiadów (mają od niedawna bodajże golden retrievera) ma cieczkę, i on tak straszliwie chce się do niej dostać, że podchodzi pod bramkę na podwórku i tak bardzo szczeka. I tak może robić cały dzień.
Do domu za wszelką cenę nie chce wejść. Jak próbujemy mu zapiąć smycz i idziemy z nim bliżej drzwi wejściowych, to on siada albo się kładzie. I nic nie można z nim zrobić. Nawet właściwie nie wiemy czy to przez tę cieczkę, bo przecież ten koszmar trwa już cały miesiąc.
Żeby wszedł do domu, próbowaliśmy go przekupywać różnymi smakołykami. Parę razy z początku zadziałało, później już zjadał smakołyki tylko do czasu zbliżenia się do drzwi. Wtedy od razu albo siada albo oddala się. Nie jest raczej też tak, że się nas boi i dlatego nie chce wejść, ponieważ gdy nie widzi nas jakiś czas, to się straszliwie cieszy.
Teraz po prostu stoi na podwórku i straszliwie szczeka. Sąsiedzi się cały czas skarżą, a my nie jesteśmy w stanie nic z nim zrobić. Próbujemy jednak za każdym razem, ale namęczyć się z nim trzeba z dwie godziny, aby wszedł do domu. Gdyby tak nie szczekał, to trudno, niech sobie siedzi na zewnątrz. No ale szczeka.
A jak do domu wejdzie? Śpi albo się chowa. Próbuje wszędzie wejść; do szafy, pod stolik, do ubikacji, na łóżko, po prostu wszędzie. I ciągle drapie różne dywany, kołdry itp. Nawet w swoim legowisku. (wcześniej tak nigdy się nie zachowywał)
Do tego wszystkiego (tylko to już odkąd go przygarnęliśmy) jak tylko widzi jakieś takie pyłki w powietrzu, to wpada w szał i koniecznie próbuje to złapać. Much i ogólnie owadów się boi, tylko je wypatruje.
Aha, no i jeśli chodzimy z nim po ogródku, to Milo jest bardzo spokojny, chodzi za nami, bawi się. Jeśli jednak pójdziemy do domu, to on nie idzie z nami jak kiedyś. Podbiega pod bramkę i szczeka. I tylko ogląda się za siebie (na drzwi) czy na niego patrzymy.
Od miesiąca po prostu za nic na świecie nie chce wejść do domu. Co najciekawsze - był jeden dzień niedawno, taki mocniej deszczowy, wietrzny.
Wtedy w domu był spokojny, na podwórko jak wyszedł to nie szczekał, załatwił jedynie swoje potrzeby i spał pod drzwiami (od zewnętrznej strony). Długo nie chciał wejść też, ale po bodajże 4,5 godzinach sam przyszedł.
Tak jak napisałem - w domu nie można z nim wytrzymać; piszczy, dyszy, drapie, wszędzie wchodzi. Ale to w dzień. W nocy spokojnie śpi, pochodzi trochę, poje, popije, śpi dalej. Ale od rana wszystko od nowa.
Z piętrzącej się bezsilności próbowaliśmy nawet zamknąć go w garażu. I tam chwilę poszczeka i idzie spać. Jak się go zamknie gdzieś, gdzie nie jest ciemno to szczeka ile tylko tam jest.
Z innej też strony, raz przypadkiem wyszedł za bramkę, poza ogródek. Powąchał sobie tam różne rzeczy, i go przekupiliśmy szynką, żeby wrócił. Jakieś trzy dni po tym wszystko się zaczęło.
Zresztą naprawdę, mamy setki teorii, co się z nim może dziać, dlaczego taki jest, tylko nic z tych teorii niestety nie wynika.
Myśleliśmy, żeby spróbować wyjść z nim na smyczy za bramkę, zobaczyć co by tam robił, gdzie by poszedł. No ale co jeśli by nie chciał wrócić? Wtedy na pewno sobie z nim nie poradzimy, bo po prostu nie ma jak. Albo zacznie gryźć, albo się położy, i po zawodach.
To jest naprawdę bardzo uciążliwe, że za każdym razem jak się z nim wychodzi na podwórko, to GODZINAMI trzeba stawać na głowie, żeby tylko wszedł i nie szczekał tak strasznie. A w domu jest nieznośny dla nas, na zewnątrz i dla nas i dla sąsiadów. Nie możemy sobie z nim poradzić. Co możemy zrobić z tym psem? Jak możemy go przekonać, żeby przyszedł do domu? Dlaczego tak się zachowuje w domu i na podwórku?
Pozdrawiam.

Odpowiedź

Witam,


Biorąc pod uwagę wiek pacjenta, i jego historie może to wskazywać na problem behawioralny wynikający ze złego wychowania, problemy lękowe, zmiany w otoczeniu psa nawet najmniejsze, początek choroby OUN lub innej.


Sugerowałabym wizytę u lekarza weterynarii i wykonanie kontrolnych badań krwi czy nawet badania MRI


 


Pozdrawiam.  

  • Odpowiedzi udzielił:

    Konsultant portalu vetopedia.pl