2015-04-19 11:46 4250
po raz pierwszy do lecznicy przyszłam z duszącym i opuchniętym szczurem. został bardzo szybko zdiagnozowany - guz przy sercu, nieuleczalne. po 2 dniach został uśpiony. ale przez te 2 dni żeby się nie męczył chodziłam z nim na tlen (za 80 zł co jest dla mnie o dużo za dużo). kilka miesięcy później przyszłam z 2-3 miesięcznym kotkiem. od 2 tygodni się nie wypróżniał (dodam, że byłam w innych klinikach, miał robione lewatywy, przepisywane leki). zrobiliśmy mu zdjęcie rentgenowskie i lekarz stwierdził, co oczywiśnie jest normalne przy takim czasie, że kot jest okropnie zatkany. lekarz zrobi mu lewatywę "tylko taką do skutku". umówiłam się na kolejny dzień ale w momencie gdy się wybierałam do kliniki zadzwonił ów lekarz z wiadomością iż kot niestety jest do uśpienia bo ma uraz kręgosupa i odwapnione kości. w te pędy polecialam do kliniki zeby uzyskać wszystkie informacje. czy da się kota uratować? może jakaś operacja? -"absolutnie koot jest do uśpienia, nic nie da się zrobić". zapłakana razem ze zdjęciem poleciałam do innego lekarza. a on spokojnie obejrzał zdjęcie i stwierdził ze kot jest do odratowania ale będzie to kosztowało mnie wiele wysiłku i poświęceń. przepisał mi odpowiednie leki i nauczył jak się robi zastrzyki i lewatywę. przez 3 miesiące skrupulatnie podawałam kotu leki i CUDEM kot wyzdrowiał. całe szczęście, że poszłam na konsultację do innej kliniki bo tak nie miałabym już kota. dodam ze za konsultacje, nauczenie mnie wielu rzeczy pan lekarz nie wziął ode mnie ani grosza. więc prosze się uczy, uczyć, UCZYĆ!