Obrzęk płuc u psa.

Witam, wczoraj od rana mój suczkę oddychala szybko przez nos, nie chciała się w ogóle ruszać, jeść ani pić . Pojechałam z nią do lecznicy najszybciej jak to możliwe miałam do niej 70 km piesek dobrze zniósł drogę do weterynarza wszedł o własnych siłach. Pani weterynarz zmierzył jej temperaturę była w porządku osluchala ja i stwierdziła że trzeba zrobić rtg. Pies ciągle czuł się w miarę dobrze sam chodził do czasu aż ta lekarka nie położyła ja na boku ( sunia nie chciała się położyć broniła się ) po położeniu jej pies stracił przytomność wylała się woda z pyska. Lekarka zabrała ja pies odzyskał przytomność zawołała mnie do niej bo sunia się wyrwała nie chciała leżeć pod tlenem sunia dostała również lek na odwodnienie, przyszłam i wtedy pani doktor wyszła sunia w tym czasie znów straciła przytomność, wolałam pomocy było wtedy 2 innych weterynarzy w pomieszczeniu żaden nie podszedł dopiero jak pani doktor przybiegla zaczęła jej robić masaż serca niestety sunia nie przeżyła. Wczoraj poprostu nie myślałam żeby o to wszystko zapytać poprostu zabrałam moja dorke i wróciłam do domu. Moje pytanie jest takie czy gdyby ona nie położyła jej na boku czy to możliwe ze sunia by żyła czy lekarka mogła odejść od psa gdy ten widziała ze ledwo oddycha czy to było w porządku ze inni lekarze nie podeszli żeby ją ratować jak krzyczałam ? Czy w ogóle uważa pan ze zrobiono tam wszystko dla niej ? I dlaczego pies wszedł o własnych siłach do weterynarza a w pół godziny poprostu straciłam psa ? Dodam że sunia miała 10 lat i nie wiedziałam że była na cos chora mało tego ten sam weterynarz rok temu robił jej badania krwi usg brzucha i mówił ze nie jeden pies może jej pozazdrościć zdrowia. A tymczasem okazało się ze sunia była chora na serce.

Odpowiedź

Witam. Badanie przeprowadzone 12 miesięcy wcześniej mogły być w porządku, a choroba może rozwijać się w ciągu kilku miesięcy. Poza tym na początku niewydolności krążenia organizm świetnie sobie radzi i uruchamia mechanizmy kompensacyjne, które nadrabiają tę niewydolność. Co do zachowania lekarki: jej postępowanie było jak najbardziej słuszne tj podanie leków moczopędnych i tlenoterapia, natomiast nie chciałbym sie wypowiadać odnośnie pozostałego personelu. jeśli faktycznie słyszeli Pani wołanie - powinni byli zareagować chyba że w tym czasie wykonywali czynności wymagająre również nadzoru. Ja czasem podając psu/kotu kroplówkę też opuszczam gabinet by nie stresować dodatkowo zwierząt, które są szczególnie zestresowane wizytą. W szpitalu personel również nie siedzi przy pacjencie aż zleci kroplówka itd.


Aby w 100% zdiagnozować wodopiersie i obrzęk płuc RTG jest najlepszą metodą - więc tego również bym się nie czepiał - widać że Pani doktor bardzo chciała pomóc i postawić trafną diagnozę, w związku z tym nie powinno się jej nic zarzucać.


Czasem podczas dużego stresu dochodzi do znacznego zapotrzebowania na tlen, ciśnienie krwi rośnie a w przypadku pacjentów kardiologicznych czasem takie wizyty/zabiegi kończą się tragicznie - ale na pewno nikt tego nie robi umyślnie - lekarka chciała pomóc, niestety było to ponad nią.


Prawdopodobnie skoro tak niewielki wysiłek i stres, który przeszła suczka był w stanie doprowadzić do zejścia, można przypuszczać że choroba przebiegała w utajeniu już od dłuższego czasu. Do zatrzymania krążenia i zgonu mogło dojść w każdej sytuacji, na spacerze, przy wizycie gości - kiedy pies również ulega ekscytacji, pech chciał że stało się to w lecznicy. ale podsumowując na prawdę nie Pani doktor jest winna. takie rzeczy poprostu się dzieją.


 


Z wyrazami współczucia, Paweł Walendzik

  • Odpowiedzi udzielił:

    Konsultant portalu vetopedia.pl