Koronawirus pośrednio zabija zwierzęta

Doniesienia z Chin alarmują o niespodziewanych ofiarach koronawirusa. Żniwa epidemii nie omijają zwierząt. Wśród osób potencjalnie zarażonych i objętych kwarantanną są również ich właściciele. Surowe obostrzenia powodują, że część z nich spędza ten czas w specjalnych ośrodkach poza domem, gdzie nie ma miejsc dla zwierząt. Gwałtowne działania służb sanitarnych, ograniczyły możliwość zapewnienia pupilom opieki zastępczej. Niektórzy właściciele nie mają też możliwości powrotu, ze względu na restrykcje dotyczące transportu. Okrutny los spotkał już setki psów i kotów, które zginęły w domach bez dostępu do pokarmu i wody.

Intensywne działania wolontariatu nie pokrywają rzeczywistego zapotrzebowania ochrony potrzebujących zwierząt. Liczba oczekujących na ratunek wciąż rośnie. Najgorsza sytuacja jest w epicentrum wirusa, czyli mieście Wuhan. Ochotnicy za zgodą właścicieli włamują się do domów, aby pomóc porzuconym ofiarom. Dzięki tym zabiegom, od śmierci głodowej uratowano już ponad 1000 zwierzaków domowych. Pozostawionym i zamkniętym w domach pupilom, pomagają wrażliwi na ich los ludzie. Sąsiedzka inicjatywa i interwencja wspiera czynności wolontariuszy.

Śmiertelne zagrożenie dosięgło również dzikich zwierzęta w granicach lasów. Dla nich pułapką okazały się substancje dezynfekujące, używane przez sanitariuszy do walki z koronawirusem. Silne środki odkażające spowodowały zatrucie m.in. dzików, łasic i ptaków. Państwowa agencja prasowa Xinhua poinformowała o śmierci 17 różnych gatunków zwierząt. Ciała 135 osobników znaleźli leśnicy w mieście Chongqing, na zachodzie Chin.

Pomimo zapewnień Światowej Organizacji Zdrowia o braku dowodów na możliwość zarażenia się koronawirusem przez zwierzęta, pojawiają się sytuacje porzuceń. Media społecznościowe donoszą również o przypadkach odbierania życia zwierzakom ze strachu przed zakażeniem. Podejrzenie, iż dzikie zwierzęta są źródłem koronawirusa wśród ludzi spowodowało, że chińskie władze zakazały handlu i ich spożywania.