Nowi sąsiedzi

Na Ursynowie, przy ul. Dembowskiego mieszkańcy odchodzą od zmysłów. W pozostawionym przez zmarłą lokalu zalęgły się karaluchy, które próbują zawładnąć całym blokiem. Kolejne dezynfekcje nie przynoszą efektów, a spółdzielnia rozkłada ręce. Dla Polsat News w programie “Interwencja”, wywiadu udzielili zrozpaczeni lokatorzy:
“Ja pewnie najszybciej to odczułam, dlatego że już w październiku miałam koszty związane z dezynfekcją z różnymi środkami. To się nie kończy, po prostu jest cały czas”.
“Panie, które tam mieszkały - jedna zmarła, bo młoda ją pobiła. Ta jest podobno w szpitalu psychiatrycznym. A mieszkanie jest pozostawione same sobie i dalej robaki są”.

Z czasem zwierzęta zaczęły rozprzestrzeniać się po całym osiedlu. Pani Elżbieta, mieszkająca 2 klatki dalej od pustostanu, żali się, iż plaga dotarła również do niej:
“Tu mam wylane płynem i tak mam wylepione wszystko, bo strasznie się boję, żeby coś mi tu nie weszło, ale nie wiem którędy, ale wchodzą - mówi. - Tu mam jedno okno dyżurne i jak je otwieram, żeby wywietrzyć, to siadam tu, żeby pilnować, czy mi nic nie wchodzi”.

Według prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej “Jary” w Warszawie, nie da się nic zrobić. “My możemy działać w granicach prawa i nie możemy wejść do czyjegoś lokalu, nie możemy usunąć tam choćby jednak kartki, jednej torby. Efekt tego jest taki, że te insekty się przeniosły na okoliczne budynki”. Prokuratura dalej bada okoliczności śmierci mieszkanki i to ona dzierży klucze do siedliska.

Dotychczasowe próby usunięcia insektów, kończyły się fiaskiem. Gniazdo wciąż się rozwija i rodzą się kolejne pokolenia karaluchów, próbujące zawłaszczyć sobie coraz więcej przestrzeni.
Najprawdopodobniej z problemem będzie można się uporać, dopiero kiedy urzędnicy rozstrzygną komu należy się zarobaczone mieszkanie. Do tej pory, lokatorzy muszą radzić sobie sami.