Agresywny pies

Szanowna pani, od 2-ch lat borykam sie z problemem dotyczącym mojego własnego psa. Pies jest u mnie od 4 tygodnia życia, czyli od zawsze. Kiedy był mały był fajniutki, bawił się z ludźmi, pieskami. Kiedy osiągnął dorosły wiek (ma obecnie 5 lat) zaczął się rzucać na obce psiaki. Jednocześnie też boi się wszystkiego, tj. Jak ktoś obcy tupnie nogą, boi sie kąpieli, trybowania włosów, jak ktoś jedzie na rowerze. Etc. W wyniku jego agresji do innych psów doznałam wielu urazów, ponieważ chciałam go przytrzymać i nie dopuścić do ataku - miałam złamaną dłoń w nadgarstku, skręconą nogę w kolanie i kostce, liczne siniaki, mocne zadrapania. Problem w końcu zgłosił jeden z lokatorów, uprzedzając mnie o tym. W wyniku interwencji rozmawiałam z policją, która stwierdziła że nic nie mogą, że do schroniska psa nie mogę oddać bo jestem właścicielem, straż miejska stwierdziła, że oni sie też tym nie zajmują, żebym sobie pojechała do schroniska i powiedziała że to nie mój pies, tylko bezdomny, lub pojechała do innej dzielnicy i tam go wypuściła a straż odłowi bezdomnego psa. Kontaktowałam się również ze straża dla zwierząt na wolskiej, który stwierdzili, że zajmują się pomocą dla maltretowanych i potrzebujących pomocy zwierząt a nie takimi przypadkami. Uważam że takie wyjście jest chore. Poza tym ja bym bała sie jechać sama z psem do schroniska, nawet jeżeli to byłoby jedynym z wyjść. Przestałam chodzić na spacery z psem, bo sie boję, ograniczam jego wychodzenie w obrębie kawałka trawnika na terenie podwórka. Ale i tu też są sytuacje, kiedy zdarza się, że jakiś pies przechodzi z właścicielem. Dzisiaj wyrwał mi się do innego, przechodzącego psa, rączką smyczy, a jest ona masywna bo pies waży około 28-30 kg, uderzyła właściciela w kolano, ten się przewrócił i po prostu zawył z bólu. Złapałam psa i jakoś odholowałam do mieszkania, ale myślałam że przypłacę to zawałem serca, bo nie mam już 20 lat i raczej należę do drobniejszych osób. Byłam tak bezradna, że aż płakałam. A jakby tak stało tam dziecko i ta rączka uderzyłaby w główkę czy w cokolwiek innego? W żaden sposób nie mogę zmusić go żeby w momencie agresji odwrócił swoją uwagę, poszłam do weterynarza i opowiedziałam o moim problemie. Niestety, lekarz stwierdził, że oczywiście, takie zwierzęta są zagrożeniem. Proszę mi powiedzieć co ja mam zrobić? Gdzie się udać, która instytucja jest zobowiązana udzielić mi pomocy w takim wypadku? Ja sama nie rozwiąże tego problemu. Pies jest zdrowy, silny, zadbany, ale ma wypaczony charakter, nie wiadomo skąd. Nie przyniosło efektu kupowanie coraz to kolejnych obroży, kolczatek, smyczy i szelek. Nadal jest zagrożeniem dla mnie i innych osób. Ewa s

Odpowiedź

Witam Panią;


Na początku pragnę Pani dodać otuchy, gdyż obecna sytuacja pomimo, że dla Pani jest swoistym koszmarem, co jest jak najbardziej zrozumiałe, jest tymczasowa i w 99% odwracalna. Wymaga tylko właściwej diagnozy i poprowadzenia. Ponieważ jak sama Pani zaznaczyła nie poradzi sobie z tym sama, to co sugeruję to zwrócenie się o pomoc do specjalisty w pobliżu miejsca Pani zamieszkania, który na miejscu pokieruje sprawą prowadząc ją do pozytywnego końca. Pisząc o specjaliście mam tutaj na myśli psychologa zwierząt (potocznie spotykana nazwa to również - psi psycholog). pozdrawiam życząc powodzenia. K. G  

  • Odpowiedzi udzielił:

    Konsultant portalu vetopedia.pl