16 grzechów głównych Klientów gabinetów weterynaryjnych

Temat często poruszany i wciąż aktualny zarówno wśród miłośników zwierząt, korzystających z usług gabinetów weterynaryjnych, jak i samych lekarzy weterynarii.
Materiały przedstawione w artykule zostały zebrane i spisane przez lekarza weterynarii, na podstawie własnych doświadczeń i autentycznych sytuacji oraz rozmów z kolegami i koleżankami z branży.


Przejdźmy do rzeczy, czyli... co boli Weterynarza?

1. Pytania typu „Dlaczego tak drogo”?, „Czy dostanę rabat?”

Tego typu pytania królują w rozmowach Klient – Lekarz Weterynarii. Wysokie koszty usług weterynaryjnych to prawdopodobnie najczęstszy zarzut klientów gabinetów weterynaryjnych. Tego typu zapytania można usłyszeć niemalże na każdym korytarzu przychodni weterynaryjnej, a jeszcze częściej natkniemy się na nie w Internecie, na forach dyskusyjnych i portalach społecznościowych.

Fakt, usługi weterynaryjne nie należą do najtańszych, ale tutaj występuje ta sama zależność, co w przypadku wizyty w każdym innym gabinecie lekarskim - “dla ludzi”. Jeśli lekarz ma postawić, jak najlepszą i najdokładniejszą diagnozę, musi wykonać szereg określonych badań, z którymi oczywiście wiążą się pewne koszty.
Jeżeli więc chcesz usłyszeć diagnozę adekwatną do prawdziwego stanu Twojego pupila, czasem musisz zdecydować się na badania dodatkowe. Nierzadko napotykamy na sytuacje, kiedy Klient rezygnuje z dodatkowych badań, ponieważ nie uważa za niezbędne wydanie na ten cel większej kwoty niż początkowo zakładał, po czym po pewnym czasie przychodzi, domagając się wyjaśnień, dlaczego stan jego pupila nie poprawia się.

Rozumiemy, że takie koszty mogą być dużym obciążeniem dla budżetu domowego, jednak są sytuacje, kiedy naprawdę, bez dodatkowych badań, jesteśmy w stanie podać jedynie zbliżoną diagnozę.

Warto zastanowić się więc, czy najlepszym wyjściem - w celu zabezpieczenia się przed tego typu sytuacjami, nie byłoby po prostu ubezpieczenie swoich pupilów.

Rabaty w gabinetach weterynaryjnych...



Z pewnością większość lekarzy, w ramach wdzięczności za wybór właśnie ich gabinetu - tylko i wyłącznie- oraz częste korzystanie z jego usług, proponuje swoim stałym Klientom rabaty. Takie sytuacje są dosyć powszechne, jednak często wykorzystywane dosyć opacznie...
Klient odwiedzający przychodnię weterynaryjną sporadycznie – raz do kilku razy do roku, nie może prosić o rabat, mówiąc, że jest stałym Klientem. Parokrotna wizyta w gabinecie weterynaryjnym, nie oznacza faktu bycia “Stałym Klientem”. Fakt, są to wizyty regularne, tylko w jednym gabinecie, jednak muszą zdarzać się częściej niż trzy, cztery razy do roku.

Mimo najszczerszych chęci, ciężko w dzisiejszych czasach, dawać każdemu Klientowi rabaty - gdybyśmy tak robili, przestalibyśmy zarabiać, bo my także ponosimy pewne koszty. Zarówno sprzęt medyczny, jak i wiedza oraz ciągłe nabywanie oraz szlifowanie umiejętności na kursach i szkoleniach, kosztują, do tego trzeba doliczyć opłaty związane z prowadzeniem działalności i utrzymaniem pracowników.

2. Czekanie z wizytą do ostatniej chwili

Każdy z lekarzy miewa takich klientów, którzy na wizycie nie mówią prawd,y uważając, że lekarz się nie połapie. Jesteśmy specjalistami w tym fachu i wiemy jak wygląda rana czy opuchlizna sprzed kilku godzin, a jak wygląda po dwóch dniach!
To, że się nie odzywamy albo kiwamy głowami nie oznacza, że nie wiemy, jak szybko może toczyć się proces chorobowy. Przychodząc ze szczurem, który ma guz wielkości swojego ciała i mówiąc, że jeszcze parę dni temu wyglądał „normalnie”, nie mówicie prawdy. Albo twierdząc, że guz wielkości grejpfruta na ciele psa, to od wczoraj, również kłamiecie.
Klienci, którzy przychodzą po prostu za późno albo za długo zwlekając, licząc, że „skoro samo przyszło, to samo pójdzie”, robią krzywdę swoim ukochanym przyjaciołom. Zawsze lepiej oczywiście zapobiegać niż leczyć, więc... po pierwsze PROFILAKTYKA!

Pewnego razu ten jeden dzień zwłoki może oznaczać poważne powikłania lub nawet stratę pupila!

3. “ Wyczytałem w Internecie, że to na pewno...”, “Sąsiad powiedział, że to...” etc.

Każdy lekarz weterynarii posiada wieloletnie doświadczenie – najpierw nabyte na studiach, potem na praktykach, stażach, latach kursów i szkoleń, a wreszcie w gabinecie lekarskim. Jest to gwarancją tego, że trudno znaleźć choroby czy urazy, które będą dla Nas tajemnicą - i wierzcie lub nie, wiemy lepiej, że guz na nodze u Waszego kota nie oznacza konieczności amputacji, jest to jedynie efekt np. ugryzienia lub opuchlizna po uderzeniu.

Kolejna sprawa, skoro klient decyduje się na wizytę w gabinecie lekarskim, to znaczy, że ma jakiś problem i szuka pomocy u SPECJALISTY, więc nie potrzebne są sugestie, że ów SPECJALISTA może nie wiedzieć, co i jak ma robić.

4. Klient – turysta, czyli taki który lubi “zwiedzać” różne gabinety i zawsze z każdego lekarza jest niezadowolony

Ten typ Klienta podczas wizyt w kolejnej placówce ma bardzo dużo negatywnych uwag na temat poprzedniego lekarza/lekarzy. Bardzo chętnie opowiada o tym kto i czym mu podpadł oraz dlaczego zrezygnował z jego usług.
Czemu piszę o takich klientach? Jakkolwiek lubimy, kiedy przychodzi do nas nowy pacjent, to taki klient, który nikomu nie ufa, nie jest zadowolony z usług bardzo wielu specjalistów, zawsze stanowi ciężki orzech do zgryzienia. Przede wszystkim nie jest lojalny, czyli ciężko o stałą współpracę i jej pozytywne efekty.

5. Klient, który najpierw sam leczy a potem udaje się do specjalisty

Często gabinety odwiedzają Klienci, którzy po zaobserwowaniu jakiegoś problemu, podjęli się leczenia pupila “na własną rękę” - korzystając ze wszystkich środków, jakie mieli pod ręką, bez względu na to, przy jakich chorobach ich używali.
Dobrze jest przyznać, co i ile zostało zaaplikowane zwierzęciu. Może to ułatwić postawienie diagnozy i skrócić proces leczenia, a co za tym idzie, zmniejszyć jego koszty, jednak nie warto ryzykować z leczeniem bez konsultacji u specjalisty.

6. Próba zdobycia diagnozy bez odbycia wizyty w gabinecie

Tak. To się zdarza. Sytuacje, w których Klient dzwoni, opowiada o dolegliwościach pupila i wymaga postawienia odpowiedniej diagnozy.
Prosimy o wyrozumiałość! Nie możemy stawiać diagnoz online lub telefonicznie! Tylko badanie w gabinecie i oględziny lekarza, są gwarancją dobrze postawionej diagnozy!

7. Oddawanie lekarzom zwierzaków w prezencie

Często zdarzają się sytuacje, gdy Klient dowiadując się o kosztach leczenia, stwierdza, że nie będzie w stanie ich pokryć oraz, że utrzymanie pupila stało się zbyt drogie i ofiarowuje je w prezencie przychodni weterynaryjnej.

Są to sytuacje nagminne, jednak również nie do zaakceptowania! Lekarz nie może brać odpowiedzialności za pokrycie kosztów leczenia Waszego zwierzaka, jego opieki oraz szukania mu nowego domu!

Tego typu sytuacje są niestety wynikiem nieprzemyślanych zakupów zwierząt oraz lekkomyślnych adopcji, zwłaszcza, co się tyczy kwestii zakupu dosyć tanich zwierząt jak np. gryzonie, które są bardzo podatne na różne schorzenia, a ich leczenie jest kosztowne.

Oczywiście sprawa dotyczy nie tylko gryzoni, bo niejeden lekarz został już obdarowany psem/kotem, była także sytuacja pozostawienia węża oraz konia :)

8. Brak przygotowania Klienta do wizyty lub brak panowania nad swoim zwierzakiem

Często podczas wizyty okazuje się, że dane zwierzę jest agresywne, przy czym właściciel informuje nas, że nie ma kagańca, bo go nie używa. Wówczas niemożliwe staje się przeprowadzenie badania. Owszem, wielu z nas ma zestaw gabinetowych kagańców, więc możemy coś w takiej sytuacji poradzić, ale jeszcze gorzej jest, kiedy właściciel mówi, że nie założy swojemu psu kagańca, bo obawia się pogryzienia i pyta, czy my lekarz może to zrobić!
Lekarz nie może ryzykować własnym zdrowiem i dlatego od Klienta oczekuje się faktu, że potrafi on zapanować nad swoim pupilem.

Uwaga także do właścicieli kotów, naprawdę nie trzeba wiele, żeby najbardziej spokojny kot zdenerwował się samym pobytem poza domem, tym bardziej, że w gabinecie weterynaryjnym może spotkać innego “pacjenta”, który nie przepada za kotami. Z tego też powodu apelujemy:

Koty powinny być przywożone na wizyty w odpowiednich, specjalnie do tego przystosowanych transporterach!


9. Niestosowanie się do zaleceń

Z reguły każdy lekarz stara się dobrać metody odpowiednie i najlepsze dla danego pacjenta. Z tego powodu na bieżąco informujemy, jaki jest stan zwierzaka i co zamierzamy mu zrobić, a także, jakie działania powinien podjąć opiekun zwierzęcia, by mogło ono wyzdrowieć. Niestety bywa i tak, że mimo ustaleń, opiekun zwierzęcia nie podaje leków (lub podaje je nieregularnie) oraz nie stosuje się do porad lekarskich. Często na wizytach kontrolnych wyraża swoje niezadowolenie z braku efektu leczenia, ale po krótkiej rozmowie okazuje się, że nie stosował się do zaleceń lekarskich... jednak wina leży po stronie tej osoby, z którą na co dzień przebywa nasz pacjent.

10. Weterynarz nie zna się na KAŻDYM gatunku zwierząt

Zanim ktoś zdecyduje się na zakup zwierzęcia, powinien zorientować się, czy są lekarze, którzy w razie choroby, mogą pomóc temu zwierzęciu.
Część z lekarzy, to specjaliści albo od danego gatunku albo w konkretnej dziedzinie, więc nie każdy lekarz weterynarii jest w stanie wyleczyć np. zwierzęta egzotyczne.
Owszem, z racji specyfiki wykonywanego zawodu, znamy się na problemach i schorzeniach wielu gatunków, jednak podejmując pracę w przychodniach weterynaryjnych, jesteśmy specjalistami jedynie od kilku gatunków zwierząt.
Bywają sytuacje, w których decydujemy się na udzielenie pomocy zwierzęciu, z gatunku spoza naszej specjalizacji, jednak zawsze informujemy o tym Klienta, zapewniamy, że zrobimy, co w naszej mocy oraz podajemy namiary na właściwą osobę lub polecamy znalezienie takowej.

11. „On tak ma”

To chyba najpopularniejsza fraza w gabinecie weterynaryjnym, którą słyszę od klientów, zwłaszcza starszych zwierząt. Odnosi się ona do kaszlu odsercowego, zmian na skórze, obfitego kamienia nazębnego i innych objawów.

To, że nasi pacjenci się starzeją, jest normalnym procesem związanym z fizjologią organizmu, co jednak nie zwalnia opiekunów zwierząt z regularnych wizyt kontrolnych, wykonywania badań i reagowania na oczywiste objawy chorobowe.
Zwierzęta najczęściej cierpią w ciszy, rzadko skarżą się na ból, uczą się z nim żyć, więc często wydają się funkcjonować normalnie, dlatego tak istotną jest troskliwa opieka i szybka reakcja ze strony właścicieli na wszelkie zmiany zachodzące w zachowaniu i wyglądzie ich pupili, będące jakimikolwiek odstępstwami od normy.

12. Nie dla eutanazji!

Śmierć pupila prawie nigdy nie przebiega ani spokojnie, ani przyjemnie. Najczęściej zwierzę długo cierpi. Przeżywa ból w nieopisany sposób, stąd w tak skrajnych wypadkach, gdzie nie można już nic zrobić, sugerujemy uśpienie zwierzęcia.

Sugestia eutanazji oznacza, że nadszedł moment, kiedy wszystkie możliwości zostały wyczerpane, a właściciel jest jedyną osobą, która może ulżyć swojemu podopiecznemu w cierpieniu i pozwolić mu godnie odejść z tego świata, jest mu to winien, jako jego najlepszy przyjaciel.

Właściciele, którzy mimo porady, czy sugestii, żeby uśpić swojego zwierzaka, chcą, żeby "oszczędzić" cierpienia zwierzakowi i zostawiają go na powolną śmierć, skazują go na kolejne cierpienie, bo wydaje im się, że jak będzie umierało samo w domu lub z nimi to „lepsze rozwiązanie”. Nie, to nie jest lepsze rozwiązanie. Zawsze należy kierować się DOBREM pacjenta, które stanowi w tej sytuacji najwyższą wartość.

13. Wykonywanie i odbieranie prywatnych telefonów w trakcie wizyty

Jesteśmy pewni, że Państwa rozmówcy mogą poczekać, aż wyjdziecie z gabinetu. Dopuszczamy, jak najbardziej rozmowy wnoszące informacje o naszym pacjencie, ale reszta po prostu utrudnia nam pracę.
Czy będąc w gabinecie u okulisty, stomatologa czy innego lekarza także rozmawiacie z bliskim o planach na obiad?

14. Wchodzenie kolejnego klienta w trakcie trwającej wizyty

Niektórzy klienci wchodzą w trakcie trwającej wizyty innej osoby, nie biorąc pod uwagę, że mogą naruszyć czyjąś prywatność i przeszkodzić w ważnym zabiegu. Co innego zajrzeć kontrolnie, a już zupełnie co innego prosić o ”szybką” poradę lub wchodzić i niemalże “towarzyszyć” przy zabiegu.

15. Dzieci w gabinecie

Wiemy, że nie zawsze można przyjechać do lekarza bez dziecka, sami jesteśmy rodzicami i mamy rodziny. Dla naszych najmłodszych klientów mamy w poczekalni specjalny kącik z kolorowankami i kredkami. Rozumiemy, że dzieci są ciekawe i chcą często podpatrzeć naszą pracę, ale nierzadko wchodzą bez pytania, zaglądają, utrudniają rozmowę i dekoncentrują, zarówno nas, jak i samych klientów lub co gorsza, zwierzęta, które są już wystarczająco rozemocjonowane samym faktem przebywania w takim miejscu.

16. Dzielenie zwierząt na te, o które się dba i stosuje profilaktykę i te, które tego nie wymagają

Dość często mamy klientów, którzy w trakcie rozmowy informują nas, że swojego kota nie szczepią, bo jest już stary (np. ma 5 lat) i do tej pory nie chorował, więc nie ma potrzeby czegokolwiek zmieniać. Nie trzeba go także odrobaczać, bo przecież nic mu nie jest.
Przynajmniej z psami jest prościej, bo muszą być szczepione, jednak ten fakt niekiedy ewidentnie wynika z obowiązku szczepienia przeciwko wściekliźnie. W innym wypadku zapewne takiego pacjenta nie ujrzelibyśmy w naszym gabinecie.

A co z lekarzami?

Polecamy również "Grzechy główne lekarzy weterynarii"

data publikacji artykułu: 2018-09-11

Popularne teraz

Komentarze